"Przez lata Święta kojarzyły mi się tylko z jednym: zmęczeniem, bolącymi plecami i poczuciem, że jestem kucharką, sprzątaczką i kelnerką w jednym. Dwanaście potraw, idealnie wysprzątany dom, nakryty stół i uśmiech przy wigilijnym stole – wszystko to było na mojej głowie. Tym razem powiedziałam 'dość'. Nie zamierzam znów poświęcać się tylko po to, żeby inni mogli cieszyć się Świętami. Czas na zmiany, które zamierzam wprowadzić z pełną determinacją".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Święta zawsze były moim koszmarem
Nie zliczę, ile razy zaczynałam przygotowania do Świąt już na początku grudnia. Najpierw wielkie zakupy, potem sprzątanie każdego kąta w domu, bo przecież "ma być idealnie". O pieczeniu ciast, gotowaniu barszczu czy lepieniu pierogów nie wspomnę – to wszystko też zawsze spadało na mnie. A gdy wreszcie przychodziła Wigilia, zamiast cieszyć się wspólnym czasem, ja biegałam między kuchnią a salonem, pilnując, żeby wszystkim niczego nie zabrakło.
Rodzina? Oni siedzieli przy stole, jedli, rozmawiali, śpiewali kolędy, a ja czułam się jak niewidzialna obsługa. Moje zmęczenie nikogo nie interesowało. Gdy raz zwróciłam uwagę, że mogliby pomóc, usłyszałam, że przecież "ty to wszystko tak dobrze ogarniasz". To był moment, w którym zaczęłam mieć dość.
Nie jestem świąteczną służącą
W zeszłym roku przysięgłam sobie, że to ostatnie Święta, które spędzę w ten sposób. Pamiętam, jak stałam przy zlewie z górą naczyń, słysząc śmiech i rozmowy dobiegające z pokoju. Czułam złość i żal, że nikt nawet nie pomyśli, żeby mnie odciążyć. Nawet moja teściowa, Helena, która sama kiedyś skarżyła się na takie traktowanie, teraz oczekiwała, że będę usługiwać wszystkim, jakby to było coś naturalnego.
W tym roku postanowiłam: koniec. Nie będę dłużej rezygnować z własnego komfortu, żeby inni mieli "idealne Święta". Bo dlaczego moje Święta mają być koszmarem, a reszta rodziny ma odpoczywać?
Czas na zmiany i podział obowiązków
Tym razem wprowadziłam nowe zasady. Każdy coś przygotowuje i każdy bierze udział w sprzątaniu. Nie interesuje mnie, że "ktoś nie umie gotować" albo "nie ma czasu". Jeśli ja mogłam znaleźć czas na lepienie pierogów, to mój mąż Adam może zająć się pieczeniem ciasta albo odkurzaniem. Moja córka Paulina, która ma już 18 lat, też może pomóc w kuchni. Nie ma wymówek.
Na początku rodzina była w szoku, gdy ogłosiłam swoje postanowienie. Adam próbował przekonać mnie, że "tyle lat robiłaś to sama i było dobrze", ale szybko uświadomiłam mu, że nie zamierzam po raz kolejny być świątecznym robotem. W tym roku ja też usiądę przy stole z kubkiem ciepłego barszczu, będę śpiewać kolędy i cieszyć się chwilą, zamiast biegać między garnkami.
Święta to czas dla wszystkich, nie tylko dla wybranych
Mam nadzieję, że mój list zainspiruje inne kobiety, które wciąż czują się niewolnicami domowych obowiązków w Święta. Nie dajcie się wpędzać w poczucie winy! To, że odmawiacie poświęcania całego grudnia na lepienie pierogów i sprzątanie, nie czyni was gorszymi żonami, matkami czy synowymi. Wręcz przeciwnie – to pokazuje, że macie szacunek do samych siebie.
Bo Święta to nie konkurs na perfekcyjną gospodynię. To czas dla rodziny, wspólnych rozmów i radości. A tę radość można odnaleźć tylko wtedy, gdy każdy dorzuci swoją cegiełkę do przygotowań.
W tym roku nie zamierzam być służącą w swoim własnym domu. Bo Święta to także mój czas, a nie tylko czas reszty rodziny.
Dorota