"Święta to teoretycznie czas radości, miłości i wspólnego celebrowania rodzinnych więzi. Ale dla mnie Wigilia to przede wszystkim stres i nieustanne tłumaczenie się z mojego życia. Mam 29 lat, od 4 lat jestem w szczęśliwym związku z Piotrem, a mimo to każdy rodzinny obiad wygląda jak konferencja prasowa: 'Kiedy ślub', 'Kiedy w końcu wnuki'. W tym roku powiedziałam dość. Nie zamierzam kolejny raz psuć sobie Świąt przez takie rozmowy".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie każdy chce żyć według jednego scenariusza
Zaczęło się niewinnie. Pierwsze Święta z Piotrem spędziliśmy razem u mojej rodziny. Było miło, chociaż już wtedy ktoś rzucił:
Taki fajny chłopak, a wy jeszcze bez pierścionka?
Uśmiechnęłam się i machnęłam ręką, bo przecież to nic takiego. Ale z każdym kolejnym rokiem pytania stawały się coraz bardziej bezpośrednie.
A może Piotrek coś planuje, co?
– to wujek Andrzej, który zawsze wie lepiej. Babcia Helena co roku przy stole wzdycha, że "tak by chciała doczekać się prawnuków". A mama? Zawsze z nutą wyrzutu dodaje:
No bo wiesz, czas ucieka, nie jesteś już taka młoda.
To nie są rozmowy, na które czekam. Zamiast cieszyć się spokojnym wieczorem z rodziną, siedzę jak na szpilkach, czekając, aż padnie kolejne pytanie. Próbuję zmienić temat, ale to jak walka z wiatrakami.
Raz, podczas zeszłorocznej Wigilii, odpowiedziałam wprost, że na razie nie planujemy ślubu ani dzieci. Czułam, jak cisza zapada nad stołem. Wszyscy patrzyli na mnie jak na kosmitkę, jakby to było coś niewyobrażalnego. Wujek Andrzej skomentował to swoim ulubionym tekstem:
Tacy teraz młodzi są. Wszystko odkładają na później.
Babcia Helena dodała, że "przecież bez ślubu to nie jest tak na poważnie".
Wtedy zrozumiałam, że w ich oczach nigdy nie będę wystarczająco dobra. Jeśli nie mam pierścionka na palcu, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak. A jeśli nie planuję dzieci? No cóż, to już w ogóle jest temat tabu.
Święta to nie czas na naciski i osądy
Po zeszłorocznych Świętach wróciłam do domu załamana. Nie chciałam się kłócić z rodziną, ale czułam, jak cała ta presja odbiera mi radość z tego czasu. W tym roku postanowiłam, że nie pójdę na Wigilię. Piotr był zaskoczony, ale gdy mu wyjaśniłam, co czuję, od razu powiedział, że mnie rozumie. Zamiast rodzinnego maratonu pytań i komentarzy, zostaniemy w domu. Zrobimy sobie spokojną, kameralną kolację, bez presji i oczekiwań.
Nie zamierzam nikomu tłumaczyć się z tej decyzji. Wiem, że mama się obrazi, babcia pewnie zadzwoni z wyrzutem, a wujek Andrzej skomentuje to jak zawsze. Ale to moje życie i mój czas. Nie chcę spędzać Wigilii, czując się jak na przesłuchaniu.
Mam nadzieję, że ten list trafi do osób, które czują podobnie jak ja. Niezależnie od tego, czy pytania dotyczą ślubu, dzieci, kariery czy czegokolwiek innego – każdy ma prawo do życia na własnych zasadach. Święta powinny być czasem radości, a nie nieustannego rozliczania się z życiowych wyborów.
Chciałabym, żeby ludzie zrozumieli, że nie każdy musi żyć według jednego schematu. Ślub i dzieci to piękna sprawa, ale tylko wtedy, gdy są wynikiem świadomej decyzji, a nie presji ze strony rodziny.
W tym roku stawiam na siebie i swój spokój. Nie pójdę na Wigilię, jeśli ma to oznaczać kolejną serię niewygodnych pytań.
Izabela