Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz — historia miłości. "Zamarłam z przerażenia, ale nie chciałam burzyć jego szczęścia"

Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz — historia miłości. "Zamarłam z przerażenia, ale nie chciałam burzyć jego szczęścia"

Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz — historia miłości. "Zamarłam z przerażenia, ale nie chciałam burzyć jego szczęścia"

AKPA

Wielkie emocje Stefci z kultowej "Trędowatej" i dramatyzm muzyki tego słynnego kompozytora mogłyby obrazować wielką miłość Elżbiety Starosteckiej i Włodzimierza Korcza. W ich związku również bywało dramatycznie. Bywało też jak w bajce.

Reklama

Historia miłości Elżbiety Starosteckiej i Włodzimierza Korcza

Miłość Elżbiety Starosteckiej i Włodzimierza Korcza to historia pełna uroku, codziennych wzruszeń, niezwykłej bliskości oraz przezwyciężania trudności. Na portalu Viva.pl możemy przeczytać, jak to ich drogi się skrzyżowały. A miało to miejsce w Łodzi, gdzie studiowali w tym samym budynku – aktorstwo na parterze, konserwatorium na piętrze. Włodzimierz, jako młody pianista, został zaproszony do współpracy w kabarecie, w którym śpiewała Elżbieta. Już pierwsze spojrzenie na nią wywołało zachwyt, choć nie było to uczucie od pierwszego wejrzenia. Relacja zaczęła się rozwijać podczas rozmów – długich, nocnych spacerów po próbach, które trwały do świtu. W tych chwilach zrodziła się pewność, że będą razem do końca życia.

Mówiliśmy do siebie bez przerwy, jakby chcąc zatkać lukę, kiedy się jeszcze nie znaliśmy.

- wspominał Włodzimierz w wywiadzie dla Viva.pl.

Ich miłość dojrzewała powoli, ale była głęboka i trwała. Pewnego dnia Elżbieta zaprosiła Włodzimierza na swoją skromną facjatkę. Przyszedł z narcyzami, lecz musiał czekać za drzwiami, bo Elżbieta przypomniała sobie, że schody nie były myte i nie wypadało tak gościa wprowadzać. Ta anegdota do dziś wywołuje uśmiechy, będąc świadectwem ich autentyczności i bliskości.

Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz. AKPA

Codzienność pełna ciepła łagodziła przerażające chwile

Ich ślub odbył się w niecodziennych okolicznościach – jechali do niego zatłoczonym tramwajem, Włodzimierz stał na stopniu na jednej nodze, przy czym druga zwisała mu poza tramwaj. Elżbieta natomiast starała się chronić przed tłokiem bukiecik kwiatów.

Od początku mieli wspólne cele i pasje. Razem pracowali w kabarecie, marzyli o nowym tapczanie, lecz życie w skromnych warunkach nie odbierało im radości.

Ale te kłopoty nie miały znaczenia. Byliśmy tak szczęśliwi, że świat zewnętrzny dla nas nie istniał. Tylko czasami trzeba się było z nim poboksować.

– wspomina Elżbieta w Viva.pl.

Na pierwsze wspólne święta Włodzimierz przygotował niespodziankę: wielką choinkę i piękne czarne botki dla ukochanej. Elżbieta zimą chodziła w cienkich pantofelkach.

Leżałam w szpitalu po operacji wyrostka. Przyszedł po mnie taki dumny. Doszliśmy spacerkiem do domu. Włodek otwiera drzwi, a tam stoi drzewko na pół pokoju. Pod choinką stały dla mnie botki. Śliczne, czarne. Strasznie się ucieszyłam. I jeszcze zapach choinki. Idę w stronę pieca, a tam dziury w podłodze… Zamarłam z przerażenia, ale nie chciałam burzyć jego szczęścia, więc udawałam, że nie widzę.

- tak aktorka opisywała romantyczną historię dla wspomnianego portalu.

Ich miłość, wspólne życie i praca stały się fundamentem ich związku. Nigdy nie potrzebowali od siebie odpoczynku, wręcz przeciwnie – każda rozłąka była trudna i bolesna. Nawet w najcięższych chwilach, jak samotne święta podczas rejsu Włodzimierza, tęsknota była dowodem ich niezwykłego przywiązania.

Dziś ich historia to inspiracja – opowieść o miłości, która wytrwała przez lata i nieustannie daje radość i sens życia.

Elżbieta Starostecka i Włodzimierz Korcz — historia miłości. "Zamarłam z przerażenia, ale nie chciałam burzyć jego szczęścia"
Źródło: AKPA
Reklama
Reklama