Mieszkańcy Krakowa myśleli, że widzieli już wszystko, ale takiego poranka nie spodziewał się nikt. Zamiast gołębi i obwarzanków, na ulicach Nowej Huty pojawił się gość prosto z Australii. Po mieście przez kilka godzin biegał kangur, wywołując totalne osłupienie i paraliżując służby.
Wyobraź sobie zwykły, szary poranek w Nowej Hucie. Wychodzisz po kajzerki (po warszawsku: bułki francuskie), a między blokami, zamiast sąsiada z psem, widzisz... skaczącego kangura. To nie scena z komedii, a rzeczywistość, która w środę 17 września 2025 roku zaskoczyła setki mieszkańców Krakowa. Telefony w komendzie policji rozgrzały się do czerwoności, a egzotyczny uciekinier stał się na kilka godzin największą gwiazdą miasta.
Kangur na gigancie w Krakowie. "Przecierałem oczy ze zdumienia"
Dyżurny na krakowskiej komendzie musiał pomyśleć, że to żart. "Dzień dobry, kangur skacze mi pod blokiem na Kalinowym" – takie zgłoszenie mogło wywołać tylko uśmiech politowania. Ale telefonów było więcej. I więcej. Szybko stało się jasne, że to nie dowcip, a najbardziej absurdalna interwencja roku. Egzotyczny gość faktycznie urządził sobie tournée po Nowej Hucie, pojawiając się na osiedlu Tysiąclecia i w okolicach ronda Hipokratesa.
@goniec.pl Kangur biegający po ulicach w Krakowie! ??
Mieszkańcy przecierali oczy ze zdumienia, a internet zalała fala nagrań. "Myślałem, że to jakiś żart albo p1j@cki sen, ale on naprawdę tam był i skakał obok przystanku" – pisał jeden z internautów pod filmem, który w kilka minut zdobył tysiące wyświetleń. Sytuacja była tak niecodzienna, że nawet policjanci musieli zachować zimną krew, opisując trasę uciekiniera.
Jako pierwsza zgłosiła się do nas kobieta, która twierdziła, że jej mąż natknął się na kangura w rejonie os. Kalinowego. Na miejsce wysłani zostali policjanci.
Zlokalizowali oni zwierzaka w rejonie os. Tysiąclecia. Od tego czasu kangur "uprawiał sobie wycieczkę" po Nowej Hucie
– relacjonował kom. Piotr Szpiech z krakowskiej policji.
Informacja o kangurze na gigancie błyskawicznie rozeszła się w mediach społecznościowych. Kangur w Krakowie stał się sensacją, a mieszkańcy na bieżąco informowali o jego lokalizacji. Jak podawał portal Patrol998-Małopolska, zwierzak "odwiedził Nową Hutę w Krakowie, widziany był na rondzie Hipokratesa oraz przy szpitalu Rydygiera".
x.com/opsmycollinss
Czytaj także: Niemiec przyjechał do Polski i złapał się za głowę. Jego nagranie to hit: "Żyjecie tu jak w przyszłości"
Skąd kangur wziął się w stolicy Małopolski? Szybko odkryto tajemnicę
Jak to w ogóle możliwe, że po ulicach polskiego miasta biega kangur? Tajemnica egzotycznego uciekiniera z Krakowa rozwiązała się bardzo szybko. Okazało się, że nasz australijski turysta to w rzeczywistości "lokals" z podkrakowskiej wsi. Zwierzę dało nogę (a właściwie dwie potężne skoki) z prywatnej hodowli w miejscowości Skała pod Krakowem.
Właściciel natychmiast po odkryciu ucieczki dołączył do poszukiwań, co potwierdziła policja Kraków. Jego obecność była kluczowa w koordynacji działań, które miały na celu bezpieczne schwytanie spłoszonego zwierzaka.
Dbamy o porządek i bezpieczeństwo na drodze. Na miejscu jest też właściciel hodowli kangurów w Skale, z której uciekło zwierzę
– informował w trakcie akcji komisarz Piotr Szpiech.
Wielka obława w Nowej Hucie. Policja i wolontariusze ścigali uciekiniera
Akcja służb w Krakowie przypominała sceny z filmu. W wielką obławę na kangura zaangażowano liczne siły – patrole policji, strażników miejskich oraz wolontariuszy z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na miejscu pojawił się również weterynarz z bronią na środki uspokajające, gotowy do działania. Cały incydent z kangurem w Krakowie przyciągnął uwagę dziesiątek gapiów.
Finał pościgu rozegrał się tuż po godzinie 17:00. Zmęczony i wystraszony kangur został zlokalizowany i osaczony na terenie jednej ze szkół na osiedlu Złotej Jesieni. Jedna z mieszkanek nagrała całą akcję z okna swojego mieszkania.
Całe zdarzenie nagrałam, bo odbywało się to pod moimi oknami. Przyjechałam z pracy i byłam zdziwiona, ile policji tutaj jest. (...) Przyjechał weterynarz z dużym samochodem i szykował sobie chyba jakiś środek nasenny. Potem, tak jak widać na nagraniu, policjanci krążyli. Potem tego kangura jeszcze w krzakach pilnowali. Całe zdarzenie trwało z godzinę
– opowiadała pani Monika.
Ostatecznie weterynarzowi udało się podać zwierzęciu środek usypiający. Złapany kangur z Krakowa został bezpiecznie zabezpieczony i przetransportowany z powrotem do swojego domu. Wszystko skończyło się dobrze, co potwierdziła przedstawicielka pogotowia dla dzikich zwierząt.
Na miejsce został wezwany weterynarz i pogotowie dla dzikich zwierząt. Udało się go przyśpić, jest zabezpieczony i przewożony specjalnym środkiem transportu z powrotem do właściciela. Wszystko skończyło się dobrze
– mówiła Barbara Wesołowska.
Czytaj także: "Nigdy tu nie wrócimy". Co Brytyjki naprawdę sądzą o Krakowie i jego mieszkańcach
"Lepszy niż gołębie!" Internet oszalał na punkcie krakowskiego kangura
Ledwo kangur został schwytany, a już stał się nieśmiertelną legendą i bohaterem memów. Krakowianie udowodnili, że mają do siebie dystans, a internet zalała fala komentarzy, które są czystym złotem.
W końcu jakaś porządna atrakcja turystyczna, a nie tylko te gołębie.
Kraków wita w Australii. Uważajcie na kangury na przejściach dla pieszych.
Pojawiły się też teorie spiskowe, oczywiście z przymrużeniem oka: "To pewnie student z Erasmusa wracał z imprezy" – żartował ktoś na Facebooku. Jedno jest pewne: tego dnia Kraków był stolicą Polski, ale i... Australii.
Historia ma więc szczęśliwe zakończenie. Zmęczony miejską wycieczką kangur cały i zdrowy wrócił do swojego domu w Skale. A mieszkańcom Krakowa pozostanie wspomnienie dnia, w którym ich miasto na chwilę zamieniło się w prawdziwy australijski busz, udowadniając, że czasem najdziwniejsze historie pisze samo życie.