Kazimierz Marcinkiewicz przez prawie 30 lat był mężem Marii, razem wychowali czwórkę dzieci. Jednak polityk odszedł od chorującej żony i rozpoczął nowe życie ze znacznie młodszą Izabelą Olchowicz. Jego drugie małżeństwo nie było szczęśliwe i para rozstała się po kilku latach. Doświadczony polityk z rozrzewnieniem wspominał lata spędzone z pierwszą żoną. Oto historia ich miłości.
Maria i Kazimierz Marcinkiewiczowie poznali się w szkole
Znali się ze szkoły, choć to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Maria i Kazimierz zbliżyli się do siebie dopiero przed maturą, kiedy ta pomagała przyszłemu politykowi w przygotowaniu się do egzaminu z języka polskiego. Razem uczęszczali do II Liceum Ogólnokształcącego w Gorzowie Wielkopolskim.
Wzięli ślub w 1981 roku. Na początku oboje robili kariery w szkole. On jako nauczyciel matematyki, a ona zajmowała się nauczaniem dzieci w klasach 1-3. Przez 27 lat tworzyli zgrane, szczęśliwe małżeństwo. W rozmowie z SuperExpressem Kazimierz Marcinkiewicz w ciepłych słowach wypowiadał się o swojej wybrance:
Podłogę na klatce na kolanach szoruje, dzieci wychowała wzorowo, a jak remont był w domu, to sama z młotkiem latała.
W tym czasie doczekali się czwórki dzieci: Macieja, Urszulę, Stanisława i Piotra, który miał 14, kiedy jego rodzice się rozstali. Ich związek rozpadł się w 2008 roku, a Maria obarczała siebie winą za to rozstanie. Sądziła, że do rozpadu relacji doszło, ponieważ nie chciała się wyprowadzić z rodzinnego Gorzowa do Warszawy, ani do Londynu, gdzie bardzo chciał mieszkać były premier.
Ślub i rozstanie z drugą żoną
To właśnie w Londynie Kazimierz Marcinkiewicz poznał swoją drugą żonę Izabelę Olchowicz. Kobieta jest od niego młodsza o 23 lata, ale parze kompletnie to nie przeszkadzało. Byli bardzo w sobie zakochani, szybko po jego rozwodzie się zaręczyli i pobrali.
Jednak ich uczucie nie przetrwało próby czasu. Sytuację zaostrzyła sprawa o alimenty na rzecz Izabeli, która po wypadku samochodowym stała się niezdolna do pracy.
Ostatecznie, po wielu bojach, para rozwiodła się w 2018 roku, a w 2023 zakończyła się sprawa o alimenty. Sąd nakazał Marcinkiewiczowi prace społeczne i ograniczenie wolności. Jednak on zdążył już przewartościować swoje życie. Stało się to przez zawał, jakiego doznał w 2015 roku podczas wakacji we Włoszech.
Obecnie z sentymentem wspomina lata spędzone z pierwszą żoną, podkreślając jej kluczową rolę w życiu rodziny. Podczas podcastu z Żurnalistą, Kazimierz Marcinkiewicz w samych superlatywach wypowiadał się o swojej pierwszej żonie:
Jest idealną matką dla naszych dzieci. Nikt nie potrafił zrobić takiego domu, takiego ciepła, jak właśnie ona zrobiła. To jest rzecz zupełnie wyjątkowa. Największym moim osiągnięciem jest czwórka dzieci, to właśnie dlatego, że Maryla jest ich mamą.
Opowiedział też o swojej rodzinie i pracoholizmie, do którego się przyznał:
Bardzo dużo pracowałem, byłem pracoholikiem. Pracowałem na trzy etaty, żeby tę rodzinę jakoś fajnie utrzymać. Z tego powodu nie mogłem być bardzo dobrym mężem. Najgorszym też nie byłem. Były u nas kłótnie i spory, ale nie było ich dużo. Rzeczywiście trzymaliśmy się razem. Trochę to było tak, że Maryla budowała ciepły, wspaniały, cudowny dom, a ja budowałem życie w świecie. Myślę, że dzieci cenią i jedno, i drugie. Cenią to, że mają najlepszą na świecie mamę i to, że ojciec pokazywał im świat, ambicje, dochodzenie do celu. Fajnie się uzupełniliśmy w tej rodzinie i małżeństwie. (...) Myślę, że cały czas jesteśmy rodziną.
Na koniec przyszła mu też na myśl pewna refleksja życiowa:
Trochę narozrabiałem w życiu, więc mam za co przepraszać ludzi.
W mediach pojawiła się także informacja, że Kazimierz Marcinkiewicz porzucił swoją żonę, kiedy ta zmagała się z poważną chorobą. Z kolei sam zainteresowany przyznał, że jego małżonka chorowała, lecz kiedy ją opuszczał, miała być już zdrowa.