"Nie wiem, kiedy dokładnie stałam się reliktem przeszłości, ale najwyraźniej to już się stało. Wystarczyło, że zaproponowałam córce domowy obiad, a ona zrobiła minę, jakbym chciała ją nakarmić czymś radioaktywnym".
I wtedy to powiedziała:
Mamo, ale u ciebie śmierdzi tradycyjną kuchnią.
Tak, dobrze przeczytaliście. Moja własna córka uznała, że domowe, pachnące jedzenie to jakiś problem. I to nie dlatego, że nie lubi mojej kuchni, tylko dlatego, że woli "nowoczesne smaki". Tylko co to w ogóle znaczy?!
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Domowy obiad to już przeżytek
Przyjechała do mnie z wizytą, więc jak każda normalna matka, chciałam ją ugościć. W końcu czym, jak nie ciepłym obiadem, okazuje się troskę? Wrzuciłam rosół na gaz, mielone już się smażyły, a ziemniaki czekały na odcedzenie. A ona tylko weszła, powąchała i spojrzała na mnie z politowaniem.
O matko, u ciebie tak śmierdzi… tradycyjną kuchnią.
No przepraszam bardzo, ale odkąd zapach zupy, kotletów i surówki jest problemem? Czy ja gotuję w piwnicy? Czy przypadkiem nie wychowała się na tym jedzeniu?
Kiedy opowiedziałam o tym sąsiadce, ta aż się przeżegnała:
No i widzisz? Nasze dzieci uważają, że kuchnia, na której wyrosły, to teraz obciach. Ale jak trzeba zjeść coś konkretnego, to i tak wracają do mamusi.
canva.com
Quinoa, tofu i inne dziwactwa
Zapytałam, co w takim razie jej pasuje. I tu się zaczęło:
Coś lekkiego, nowoczesnego, najlepiej wegańskiego, ale nie mdłego. Może miska buddy?
A ja się pytam – kto to jest ten Buddy i dlaczego mam mu gotować?
Nie mam nic przeciwko nowoczesnym trendom, ale nie rozumiem, dlaczego młode pokolenie uważa, że rosół jest jakąś kulinarną zbrodnią. Moja koleżanka z pracy skomentowała to tak:
Oni teraz jedzą rzeczy, które wyglądają jak karma dla papug i uważają, że to my mamy dziwne nawyki.
Tradycja kontra fanaberie
Kiedyś domowy obiad był świętością. Człowiek wracał do domu, a tam czekała zupa, drugie danie i kompot. I co? I nikt nie narzekał, że "śmierdzi". A teraz? Jak nie mleko roślinne, to dziwne pasty, jak nie bezglutenowe naleśniki, to jaglane kulki mocy. A potem i tak wcinają schabowego u babci, ale oczywiście po cichu, żeby nikt nie wiedział.
Moja siostra, która też ma dorosłe dzieci, nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała:
Ja tam już nic nie gotuję. Jak chcą coś jeść, to niech sobie zamówią te swoje 'wege bowle' i zobaczą, jak smakują trzy liście sałaty za dwadzieścia złotych.
canva.com
Zjem swoje mielone i nie będę przepraszać
Nie zamierzam nikogo zmuszać do jedzenia, ale nie pozwolę też, żeby ktoś mi mówił, że "u mnie śmierdzi" tylko dlatego, że nie gotuję w duchu instagrama. Moja kuchnia pachnie domem, wspomnieniami i normalnym jedzeniem, a nie modą, która zmienia się co sezon.
Jak córka będzie głodna, to wie, gdzie mnie znaleźć. Mój rosół nie obraża się na nikogo.
Grażyna