"Myślałam, że zaproszenie na wesele to wyraz sympatii i chęci dzielenia się radością. Myślałam, że skoro ktoś mnie zaprasza, to dlatego, że mnie lubi i chce, żebym tam była. Myślałam… i się przeliczyłam".
Moja przyjaciółka faktycznie zaprosiła mnie na swój wielki dzień, ale z jednym, małym warunkiem: nie mogę przyjść z moim chłopakiem, bo "jej nie pasuje do klimatu imprezy". Przepraszam bardzo, ale od kiedy wesele to gala VIP-ów, na którą obowiązuje selekcja gości?!
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Zaproszenie z haczykiem
Dostaję wiadomość:
Kochana, zapraszam cię na mój ślub, będzie cudownie, nie mogę się doczekać!
No i super, cieszę się razem z nią, pytam o szczegóły, aż tu nagle dostaję drugą wiadomość:
Tylko wiesz… Wolałabym, żebyś przyszła sama. Wiesz, jak to jest, nie wszyscy za nim przepadają…
Czekaj, czekaj, to nie żadne przyjęcie dyplomatów, gdzie trzeba dbać o odpowiednią atmosferę. To zwykłe wesele, gdzie ludzie przyszli się bawić, a nie analizować, kto kogo lubi. Poza tym to MÓJ partner, MÓJ wybór i jeśli ja go lubię, to naprawdę nie widzę powodu, dla którego miałabym zostawić go w domu jak niepotrzebny dodatek do sukienki.
Moja koleżanka, która usłyszała o tej sytuacji, skomentowała to krótko:
To może ty też ustal swoje zasady i powiedz, że przyjdziesz, ale tylko jeśli tort będzie czekoladowy i orkiestra nie zagra disco polo?
Canva
To wesele czy impreza selekcyjna
Nie chodzi o to, żeby na siłę zabierać kogoś, kto faktycznie mógłby wywołać skandal, ale mój chłopak to normalny, sympatyczny człowiek, który nikomu krzywdy nie zrobił. No ale według mojej "przyjaciółki" to wystarczający powód, żeby go skreślić.
Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie dostałam zaproszenia tylko dlatego, że "wypadało". Bo skoro nie akceptuje mojego związku, to co, ja mam tam siedzieć sama jak sierotka i obserwować, jak wszyscy inni bawią się w parach?
Kiedy powiedziałam o tym znajomej, ta tylko przewróciła oczami i rzuciła:
Czyli mamy teraz wesela tematyczne – zaproszeni tylko ci, którzy pasują do gustu panny młodej? Czekam na regulamin gościa: "zakaz wnoszenia własnych sympatii i poglądów’".
Czyli moje życie prywatne to sprawa panny młodej
Nie chcę psuć nikomu wielkiego dnia, ale nie zamierzam też grać w tę dziwną grę. Mój chłopak to część mojego życia i nie widzę powodu, dla którego miałabym udawać singielkę tylko po to, żeby nie psuć komuś weselnej estetyki.
Ślub to nie przedstawienie, gdzie panna młoda jest reżyserem, a wszyscy inni mają się dopasować do jej scenariusza. Jeśli ktoś mnie zaprasza, to albo z całym pakietem, czyli moim życiem, moimi wyborami i moim związkiem, albo wcale.
Moja siostra, gdy usłyszała o tej sytuacji, tylko westchnęła:
Dzisiaj go nie chce na weselu, a jutro może nie będzie go chciała na wspólnych spotkaniach. Lepiej od razu zastanowić się, czy taka przyjaźń ma w ogóle sens.
canva.com
Zaproszenie zwrócone
Podziękowałam za zaproszenie i grzecznie odmówiłam. Bo skoro mam przychodzić na czyjeś wesele z narzuconymi zasadami, to równie dobrze mogłabym dostać scenariusz, kiedy mam klaskać i kiedy wzruszać się do łez.
Zresztą, jeśli komuś tak bardzo przeszkadza obecność mojego chłopaka, to chyba i moja obecność nie jest aż tak istotna. I wiecie co? Nie mam z tym najmniejszego problemu.
Marzena