"Myślałam, że to standard – żona mojego brata to ciocia dla moich dzieci. No ale okazuje się, że żyłam w błędzie. Bratowa oznajmiła mi ostatnio, że nie chce, żeby moje dzieci zwracały się do niej 'ciociu', bo 'ona nie czuje się częścią rodziny'. Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, ale chyba powinnam jej przypomnieć, że od kilku lat nosi to samo nazwisko co mój brat, więc chyba jednak do jakiejś rodziny się zalicza. A jeśli nie do naszej, to do czyjej..."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
"To dla mnie zbyt zobowiązujące"
Rozmowa zaczęła się zupełnie niewinnie. Moje dzieci biegały po domu i co chwilę coś do niej wołały:
Ciociu, zobacz!
Ciociu, pobawisz się z nami?
Ciociu, a mogę jeszcze sok?
Wtedy bratowa nagle spoważniała i rzuciła:
Wiesz, mogłabyś im powiedzieć, żeby nie nazywały mnie ciocią? Ja się tak nie czuję.
Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Ale nie, ona mówiła to zupełnie serio. Jakby zwrot "ciocia" był jakąś pieczęcią dożywotniego zobowiązania, na które nie podpisała zgody.
Kiedy opowiedziałam o tym mojej przyjaciółce, ta spojrzała na mnie z niedowierzaniem i rzuciła:
To co, teraz dzieci mają do niej mówić ‘szanowna pani bratowo’? Bo jeśli już się odcina, to niech zrobi to porządnie!
canva.com
Rodzina - tylko na własnych warunkach
Nie chodzi o to, że chciałam ją do czegokolwiek zmuszać. Ale, na litość boską, skoro wyszła za mojego brata, to jakby nie patrzeć, stała się częścią rodziny. A dzieci nie wymyśliły sobie tego zwrotu same – to po prostu naturalne.
Najlepsze jest to, że bratowa nie ma problemu z przyjmowaniem zaproszeń na świąteczne obiady, dostawaniem prezentów i braniem udziału w rodzinnych uroczystościach. Ale tytuł "cioci" to już dla niej za dużo.
Moja sąsiadka, starsza pani, która zna naszą rodzinę od lat, skwitowała to krótko:
To się nazywa "chcę korzyści, ale bez zobowiązań". Gdyby jeszcze dzieci zaczęły mówić do niej "pani Aniu", to pewnie poczułaby się urażona.
Zapytałam bratową, jak w takim razie moje dzieci mają się do niej zwracać, skoro "ciocia" odpada. I tu przyszła odpowiedź, która rozłożyła mnie na łopatki: "Po prostu po imieniu".
No tak! Bo przecież pięciolatek uwielbia mówić do dorosłych na "ty", zwłaszcza w rodzinnych relacjach.
Znajoma, której opowiedziałam o tej sytuacji, tylko się roześmiała i powiedziała:
To niech dzieci zaczną do niej mówić ‘Proszę pani’ i zobaczymy, jak długo wytrzyma w tej swojej niezależności od rodziny.
canva.com
Babcia nie dała się przekonać
Najbardziej rozbawiła mnie reakcja mojej mamy. Kiedy dowiedziała się o pomyśle bratowej, aż się zakrztusiła herbatą i oznajmiła:
Może jeszcze powie, że ja nie jestem jej teściową, tylko "mamą jej męża"?!
I coś czuję, że to dopiero początek tych dziwnych teorii.
To chyba jakaś nowa moda
Nie wiem, może teraz nastały czasy, w których ludzie wstydzą się rodzinnych tytułów? Może "ciocia" brzmi dla niej zbyt zobowiązująco, jakby wchodziła w jakąś tajemną umowę? Ale skoro tak, to może powinna być konsekwentna i nie przyjmować od nas niczego, co ma cokolwiek wspólnego z rodziną.
Na razie postanowiłam jedno – skoro nie chce być ciocią, to nie będę jej do tego zmuszać. Ale jeśli za kilka lat będzie się dziwić, dlaczego dzieci nie traktują jej jak bliskiej osoby, to niech nie szuka winy u mnie.
Danuta