"Mój mąż Paweł ostatnio bardzo mocno skupiał się na karierze i więcej czasu spędzał w delegacji niż w naszym domu. Czułam się samotna i, gdy nadarzyła się okazja na maleńki skok w bok z przystojnym sąsiadem, skorzystałam z niej. Żałuję, ale w końcu poczułam, że komuś na mnie zależy. Niebawem biorę rozwód z mężem i zaczynam nowe życie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Historia jak z taniego romansu
Paweł, mój mąż, zawsze był ambitny. Zawsze miał ten błysk w oku, kiedy opowiadał o swoich planach, o kolejnych projektach, które miały mu zapewnić lepsze stanowisko, większe pieniądze, prestiż. Nigdy mi to nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie, byłam z niego dumna. Patrzyłam, jak rozwija swoją karierę, i wierzyłam, że to dla naszego dobra. Ale w pewnym momencie coś się zmieniło. Te wyjazdy służbowe, które miały być tymczasowe, zaczęły się przedłużać. Tydzień, potem dwa. Prawie go nie było. Kiedy wracał, był zmęczony, obojętny, a nasze rozmowy ograniczały się do wymiany kilku frazesów.
Zaczęłam się czuć samotna. Coraz bardziej. Wciąż powtarzałam sobie, że to tylko przejściowe, że Paweł wróci do dawnego rytmu, a nasz związek na nowo się ożywi. Ale czas mijał, a ja czułam się, jakbym żyła obok, a nie z nim. Byłam niewidzialna. Przestał zwracać na mnie uwagę. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz powiedział mi coś miłego, przytulił mnie tak, jak dawniej. Z każdym dniem czułam, że tracę swoją kobiecość, że jestem tylko dodatkiem do jego życia.
Skorzystałam z szansy na nowe życie
I wtedy pojawił się on – nasz sąsiad, Kamil. Zawsze uśmiechnięty, uprzejmy, taki obecny. Zawsze z przyjaznym słowem, zawsze gotowy pomóc. Na początku to były niewinne pogawędki na klatce schodowej. Kiedy Paweł był w pracy, Kamil zagadywał, żartował, a ja zaczęłam czuć coś, czego brakowało mi od dawna – zainteresowanie. Nagle ktoś mnie dostrzegał. Poczułam się, jakbym znowu była kimś wartym uwagi. Z każdym dniem te rozmowy stawały się coraz dłuższe, coraz bardziej intymne. Zaczęłam na niego czekać. To był moment, w którym zaczęłam oszukiwać samą siebie, że to tylko niewinna znajomość, że przecież nic złego nie robię.
Paweł znowu wyjechał. Delegacja na trzy dni. Wieczór był ciepły, siedziałam na balkonie, sącząc koktajl. Zobaczyłam, jak Kamil wraca z pracy. Wtedy po prostu zaprosiłam go do siebie. Bez większego zastanowienia, jakby to było coś zupełnie naturalnego. Przyszedł. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. A potem, no cóż, chyba oboje wiedzieliśmy, do czego to zmierza.
Zdrada nigdy nie jest rozwiązaniem. Ale w tamtym momencie, gdy Paweł był gdzieś daleko, a ja czułam się zapomniana, Kamil sprawił, że znowu poczułam się jak kobieta. Poczułam się pożądana, kochana. Czułam, że komuś na mnie zależy, że znowu mam w sobie tę iskrę, którą dawno utraciłam.
Paweł i ja od dawna się od siebie oddalaliśmy. Nie potrafiliśmy już ze sobą rozmawiać, nie było między nami tej bliskości, która kiedyś nas łączyła. Zdecydowaliśmy się na rozwód. Nie obwiniam tylko siebie, bo oboje jesteśmy winni, że doszło do tego momentu. Ale wiem jedno – już nigdy nie chcę się czuć tak, jak wtedy, gdy Paweł był obok, a ja byłam dla niego niewidzialna.
Beata