Przemysław Czarnek nie miał dobrego weekendu. Wszystko za sprawą spotkania z wyborcami w Mińsku Mazowieckim, gdzie poseł PiS obsłuchał co swoje od obywateli, którzy zadawali mu niewygodne pytania. Polityk w pewnym momencie nie wytrzymał i podniesionym głosem grilował zebranych pytających. Widać było, że nie przygotowywał się na rozliczanie go z przeszłości, lecz łatwe i lekkie spotkanie z popierającym jego i Nawrockiego ludem.
Przemysław Czarnek miał trudne spotkanie z wyborcami w Mińsku Mazowieckim
To spotkanie z obywatelami Przemysław Czarnek zapamięta na długo. W zeszły weekend polityk Prawa i Sprawiedliwości pojechał do Mińska Mazowieckiego, aby wspomóc Karola Nawrockiego w drodze do wygranej w wyborach prezydenckich. Jednak nie wszytko poszło zgodnie z jego planem.
Polityk PiS na początku miał miłe i całkiem przyjemne spotkanie. Do czasu, aż do głosu został dopuszczony pierwszy z odważnych wyborców. Wtedy też wypomniał posłowi, że jego partia, gdy rządziła krajem, nie dokonała żadnych rozliczeń. Wspomniał też o rozmowie ze swoim synem na ten temat, który miał powiedzieć:
Mówi mi: "tato, zobacz, mieli prezydenta, mieli Sejm, mieli Senat, straszyli, że będą rozliczać. Co oni zrobili?". Co pan odpowie na to?
W dalszej części spotkania 47-latek zdecydowanym tonem i podniesionym głosem odniósł się do tych słów. Wtedy też grilował uczestnika spotkania słowami:
Pański syn, gdyby kończył studia wówczas, kiedy ja kończyłem w 2001 roku, to pierwsze, co robił, to by oglądał oferty pracy na szparagach albo na kiblach u Austriaków czy Niemców. A PiS zrobił, że bezrobocie w tym państwie spadło z kilkudziesięciu procent do 5 proc. I pański syn mógł tutaj pracować. Mówcie to dzieciom, jak będziecie mieli argumenty, to oni to zrozumieją. Tylko argumenty.
Jednak to był pikuś w porównaniu do tego, co zrobił po kolejnym niewygodnym pytaniu innego wyborcy.
Wojciech Olkusnik/East News,
Przemysław Czarnek aż się zagotował, gdy usłyszał, że jego koleżka Karol Nawrocki jest "słabiusieńki"
Po już i tak problematycznym pytaniu, przyszła pora na kolejne, jeszcze trudniejsze. Kolejny mężczyzna, który zabrał głos, wprost nazwał Karola Nawrockiego "słabiusieńkim" i zasugerował, że Przemysław Czarnek byłby lepszym kandydatem na prezydenta z ramienia PiS, aniżeli 42-letni szef IPN. Jak można było usłyszeć na zebraniu:
Mówicie, żebyśmy się kłócili ze swoimi rodzinami — sorry. Dlaczego wybraliście słabego kandydata. Gdyby Pan był kandydatem, Pan byłby lwem, na tej zasadzie mógłby pan się z Trzaskowskim bić, a z całym szacunkiem obecny kandydat to wyszło w praniu, że słabiusieńki jeszcze jest. A PO nie śpi.
Po tych słowach Przemysław Czarnek odpowiedział wyborcy w jednoznacznym tonie:
Nie robi mi pan łaski, że pan się będzie kłócił u siebie w domu o Polskę. Pan sobie robi łaskę. Niech pan przyjmie do wiadomości, że ja tu nie przyjeżdżam jako polityk zabiegać o pańskie głosy.
Później zagotował się już na dobre, zaczął gestykulować i wyraźnie podniósł głos, gdy mówił, by zrobić bilans:
Ja przyjeżdżam, żeby panu powiedzieć, że jak się pan nie będzie kłócił, bo się pan obraził na Dudę, na Nawrockiego czy na jakiegoś tłustego kota, to pan Polskę przegra. Niech pan to zrozumie. Zróbcie bilans, do cholery! Pan się nie kłóci o siebie. Pan się kłóci o Polskę.
Tę sytuację można zobaczyć na nagraniu zamieszczonym poniżej. Wideo pochodzi z konta X użytkownika "Tomasz Janusz".
‼️‼️‼️ @CzarnekP do wyborcy: Nie przyjechałem was do kandydata przekonywać. Macie głosować na Nawrockiego, czy wam to się podoba, czy nie. ?
***
No ładnie. Pięknie pokazuje podejście partii do autonomii decyzji wyborców. pic.twitter.com/gPetu1KMVm— Tomasz Janusz (@TomaszJanusz) April 7, 2025
No cóż, coś nie poszło.