Joanna Kołaczkowska nie żyje. Uwielbiana artystka kabaretu Hrabi zmarła w wieku 59 lat po walce z nowotworem. Jak się okazuje, jej życie od lat naznaczone było panicznym lękiem przed rakiem, czyli kancerofobią. Tragiczna ironia losu sprawiła, że największy koszmar, z którym walczyła od czasu diagnozy czerniaka w ciąży, ostatecznie stał się jej rzeczywistością.
Joanna Kołaczkowska chorowała już wcześniej. Wszystko zaczęło się od czerniaka w ciąży
Choć przyczyną śmierci Joanny Kołaczkowskiej był glejak, to nie była jej pierwsza walka z nowotworem. Wiele lat temu, będąc w czwartym miesiącu ciąży, usłyszała diagnozę, która na zawsze odcisnęła piętno na jej psychice – czerniak. W jednym z wywiadów artystka opowiedziała o traumie, jaką była dla niej diagnoza.
instagram.com/kabaret_hrabi
Byłam w czwartym miesiącu, kiedy mi go usuwali. Przeżyłam straszliwy szok, kompletna szajba, przez miesiąc nie pamiętałam, że jestem w ciąży, byłam absolutnie przerażona. Nie wiedziałam, co dalej ze mną będzie, co z dzieckiem, czy nie będą mi robić jakiejś chemii, która będzie mogła mu zaszkodzić. To była rozpacz.
Choć tamtą walkę wygrała, a lekarzom udało się usunąć zmianę, to traumatyczne doświadczenie wywołało u niej kancerofobię.
Strach zdominował jej życie
Po wyleczeniu czerniaka Joanna Kołaczkowska zaczęła zmagać się z kancerofobią – panicznym lękiem przed nowotworem. Jak sama przyznawała, ten strach zdominował jej życie. Artystka otwarcie mówiła o ciągłym niepokoju i obsesyjnym poszukiwaniu objawów choroby, która istniała tylko w jej myślach.
Ciągle się bałam, że mam gdzieś raka, co chwila chodziłam do lekarzy i domagałam się nowych badań, prześwietleń, rezonansów, tomografów. W końcu wysłali mnie do psychologa.
Terapia psychologiczna trwała 10 lat i pomogła jej zrozumieć źródło lęku. Jak wyznała, obawiała się nie tylko cierpienia, ale też utraty kontroli i tego, co po niej zostanie.
Przeżywałam głęboki lęk przed cierpieniem, utratą bliskich, odejściem, ale przede wszystkim przed tym, co to będzie, jak mnie nie będzie. Możliwe, że chodziło mi o utratę kontroli nad tym, co się będzie działo w mojej sprawie.
instagram.com/marzena_rogalska
Gwiazdy żegnają Joannę Kołaczkowską. "Straszny ból"
Niestety, największy lęk artystki stał się prawdą. W kwietniu 2025 roku kabaret Hrabi poinformował o jej poważnej chorobie i zawieszeniu działalności. Okazało się, że Joanna Kołaczkowska chorowała na glejaka, jednego z najbardziej agresywnych nowotworów mózgu. Informacja o jej śmierci 17 lipca wstrząsnęła Polską.
Wyczerpaliśmy niestety wszystkie dostępne formy leczenia. Wierzyliśmy w cud. Cud nie nastąpił
– napisali przyjaciele z kabaretu.
Śmierć artystki poruszyła całą Polskę. W mediach społecznościowych pojawiły się setki wzruszających pożegnań. Do kondolencji, obok fanów artystki, dołączyli także przedstawiciele świata polityki, ale to słowa jej "kolegów po fachu", ludzi, którzy obcowali z Joanną Kołączkowską na co dzień wzruszają najmocniej.
Aśka, nie da się napisać wesołej piosenki o sercu rozerwanym na kawałki. Straszny ból
– napisał Artur Andrus.
Zgasło Słońce… Odszedł Piękny i Dobry Człowiek…
– wtórował mu Piotr Gąsowski. W poruszających słowach pożegnała ją też Marzena Rogalska:
Życie bywa piękne, ale też okropnie niesprawiedliwe. To Ciebie dopadła choroba. Nie kogoś, kto żył byle jak, na pół gwizdka. Tylko Ciebie – kochaną, dobrą, całą z serca, z czułości, z miłości.
Historia Joanny Kołaczkowskiej to bolesny obraz walki nie tylko z chorobą, ale i z wszechogarniającym lękiem, który niestety znalazł swoje tragiczne spełnienie.