Piotr Rubik, znany kompozytor i dyrygent, od wielu miesięcy dzieli swoje życie między Polską a słonecznym Miami. Przeprowadzka za ocean była długo planowana, głównie z myślą o edukacji jego córek. Choć Floryda przywitała rodzinę Rubików tropikalnym klimatem i otwartością lokalnej społeczności, sam artysta przyznał ostatnio, że nie wszystko idzie mu tak lekko, jak mogłoby się wydawać.
Zaskakujące wyznanie Piotra Rubika
W jednym ze swoich wpisów w mediach społecznościowych Piotr Rubik podzielił się zaskakującym spostrzeżeniem na temat codziennych trudności, jakie napotyka w Stanach Zjednoczonych. Okazuje się, że największym wyzwaniem dla niego nie jest wcale bariera językowa czy różnice w systemie edukacji, lecz tzw. small talk, czyli krótkie pogawędki, tak typowe dla amerykańskiej kultury.
Po przeprowadzce do USA jedną z trudniejszych rzeczy wcale nie była zmiana języka, tylko small talk. W Polsce: dzień dobry, do rzeczy. W USA: dzień dobry — "Jak weekend?", "Czy korki były duże?", "Fajna pogoda, prawda?" — dopiero potem do rzeczy.
- napisał Rubik.
Jak sam przyznał, nie czuje się mistrzem w tej sztuce, a jego natura bardziej dąży ku rzeczowości niż towarzyskim pogaduszkom. Jednocześnie dodał, że rozumie, iż ta forma komunikacji ma głębsze znaczenie – pomaga budować relacje i pokazuje ludzką stronę rozmówcy. Choć jeszcze nie czuje się w tym komfortowo, uczy się tego każdego dnia.
Nie jestem mistrzem pogaduszek. Wolę konkrety. Albo muzykę. Ale wiem, że tu to nie tylko uprzejmość – to część kultury, budowanie relacji, pokazanie, że się słucha i że się jest człowiekiem, a nie tylko funkcją. Czy już to lubię? Jeszcze nie. Czy się uczę? Każdego dnia.
instagram.com/piotr_rubik
Internauci opowiadają Piotrowi Rubikowi
Pod wpisem artysty pojawiło się mnóstwo komentarzy od internautów, którzy nie podzielają jego rozterek i wspominają o własnych doświadczeniach. Dla wielu osób, które również mieszkały lub mieszkają za granicą, small talk okazał się okazją do zmiany spojrzenia na codzienne interakcje.
W Nowej Zelandii small talk jest wszędzie, nawet przy kasie w supermarkecie, po 16 latach mieszkania tam, uwielbiam small talk, to czasami makes your day [robi ci dzień].
Absolutely love it. Ale fakt, że w USA załatwiając jakąś sprawę, poznasz historię rodziny i plany wakacyjne pracownika, z którym rozmawiasz. Ja uwielbiam small talk.
Nie zabrakło też głosów mówiących o tym, jak z pozoru błahe pytania potrafią otworzyć drzwi do głębszego kontaktu międzyludzkiego.
Jak najbardziej love it. Duże relacje budowane są na małych rozmowach.
Uwielbiam. Ludzie potrzebują rozmowy, chcą poczuć się zauważeni (nawet jak o tym nie wiedzą). To jest moment, który może komuś umilić dzień. Rozmawiajmy ze sobą.
Być może wypowiedzi internautów pomogą Piotrowi spojrzeć na amerykańskie „pogaduszki” w nowym świetle.