Miliony Polaków znają Dorotę Szelągowską jako uśmiechniętą gwiazdę TVN, która z lekkością zamienia zwykłe mieszkania w luksusowe apartamenty. Jednak za fasadą sukcesu i idealnych wnętrz kryje się mroczna tajemnica jej przeszłości. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jej droga do posiadania domu w Hiszpanii wiodła przez prawdziwe piekło – naznaczone nie tylko skrajną biedą, ale i rodzinnym dramatem, o którym do dziś mówi z trudem.
„Nie wiedziałam, że gołąbki robi się z mięsem”. Bolesne wspomnienia gwiazdy
Widzowie kochają ją za program "Totalne remonty Szelągowskiej", gdzie z uśmiechem na twarzy odmienia ludzkie życia. Jednak jej własne dzieciństwo dalekie było od sielanki. W domu rodzinnym Doroty Szelągowskiej, prowadzonym przez słynną matkę, pisarkę Katarzynę Grocholę, często brakowało pieniędzy na podstawowe rzeczy. Bieda była tak dotkliwa, że wpłynęła nawet na jej kulinarne wspomnienia.
To właśnie z tamtych lat pochodzi jedno z najbardziej poruszających wyznań projektantki. Jak sama przyznała, przez długi czas nie miała pojęcia o istnieniu tradycyjnej wersji jednego z najpopularniejszych polskich dań.
Jako mała dziewczynka nie wiedziałam nawet, że istnieje coś takiego jak gołąbki z mięsem. Były z ryżem i grzybami, bo mięso było drogie.
To właśnie wtedy, w domu, w którym "się nie przelewało", nauczyła się kreatywności, która dziś jest jej znakiem rozpoznawczym. Zarówno od matki, jak i od babci, która prowadziła rubrykę kulinarną, przejęła bezcenną umiejętność. "Od mamy i babci nauczyłam się więc, jak zrobić coś z niczego" – wspomina w jednym z wywiadów. Ta zaradność stała się fundamentem jej przyszłego sukcesu.
Instagram.com/katarzynagrochola_officia
"Ojciec mnie nie wybrał, matka walczyła o przetrwanie". Szelągowska o samotności w dzieciństwie
Bieda to jednak nie wszystko. Za zamkniętymi drzwiami rozgrywał się znacznie większy dramat. Dorota Szelągowska wychowywała się w domu, w którym obecna była przemoc. Jak po latach wyznała jej matka, Katarzyna Grochola, jeden z jej partnerów był miał poważne problemy natury przestępczej. To wstrząsające tło rzuca nowe światło na deficyty emocjonalne, z którymi zmagała się przyszła gwiazda. W felietonie dla Wysokich Obcasów pisała o dojmującym poczuciu odrzucenia i samotności.
Najmocniej wybrzmiewają jej słowa o braku poczucia bycia dla kogoś najważniejszą. Czuła się niewybrana zarówno przez ojca, jak i przez matkę, która musiała skupić się na walce o byt.
Moim największym deficytem od zawsze było to, że chciałam być dla kogoś na pierwszym miejscu. Miłość bezwarunkowa. Ojciec mnie nie wybrał, bo miał nową rodzinę, matka wybierała przetrwanie.
Jako dziecko nie rozumiała, że jej matka pracowała na trzy etaty, by zapewnić jej wakacje. W jej głowie zostawała tylko tęsknota i poczucie, że znów nie jest na pierwszym miejscu. Te doświadczenia ukształtowały ją na całe życie, zmuszając do szybkiego dorośnięcia i samotnego radzenia sobie z problemami.
instagram.com/dotindotin
Dziś jej dom w Hiszpanii to azyl. Tak wygląda życie po piekle dzieciństwa
Mimo tak trudnego startu, Dorota Szelągowska udowodniła, że z największych deficytów może wyjść coś dobrego. Zaczęła pracować w wieku 18 lat, a jako 21-latka urodziła syna Antka, wciąż zmagając się z brakiem pieniędzy. Nigdy się nie poddała. Dziś jest jedną z największych gwiazd telewizji, spełnioną projektantką i matką dwójki dzieci.
Jej obecne życie to spektakularny triumf nad przeszłością. Symbolem tego sukcesu i spokoju stał się jej dom w Hiszpanii. To tam, a także w swoim azylu na Warmii, odnajduje wytchnienie. Kuchnia, niegdyś kojarząca się z biedą, dziś jest sercem jej domu i miejscem, gdzie z partnerem celebrują wspólne gotowanie. To tam powstają dania, o których kiedyś mogła tylko marzyć.
Historia Szelągowskiej to inspirująca opowieść o niezwykłej sile charakteru. Pokazuje, że nawet jeśli los nie dał nam "ładniejszych kredek i nowej plasteliny", można samemu ulepić sobie szczęśliwe życie. Bo jak sama przyznała po latach poszukiwań: "Znalazłam już swoje miejsce na Ziemi? Jest we mnie".