Gdy wydawało się, że o sylwestrowej kompromitacji Daniela Martyniuka w Zakopanem wszyscy już zapomnieli, syn króla disco polo postanowił odpalić prawdziwą bombę. Nie tylko wraca do pamiętnej nocy, ale w niewiarygodnym zwrocie akcji, to on teraz grozi hotelowi i żąda... rekompensaty. Nie, to nie jest żart z programu satyrycznego.
Martyniuk odwraca kota ogonem. Grozi hotelowi i żąda pieniędzy
Minął prawie rok od głośnej sylwestrowej burdy w Zakopanem, a echo tamtych wydarzeń wciąż nie cichnie. A to za sprawą samego głównego bohatera. Daniel Martyniuk, relaksując się w zagranicznym kurorcie, postanowił wrócić do sprawy i przedstawić swoją, dość szokującą, wersję wydarzeń. W opublikowanym nagraniu nie tylko dał upust swojej nienawiści do polskiej stolicy Tatr, ale również zapowiedział, że to on czuje się ofiarą i zamierza dochodzić swoich praw.
Ale to tandetnie wygląda. Welcome in Poland. Osobiście powiem, że po tym, co się wydarzyło w Zakopanem w Sylwestra, ten hotel Belvedere zapłaci mi rekompensatę. I frajerek w dresiku Gucci też mnie przeprosi. Biznesmenie zasrany w wieśniackim ubranku. Nigdy nie lubiłem tego miejsca, a teraz go nienawidzę.
Jak widać, syn Zenka Martyniuka nie zamierza schować głowy w piasek. Przeciwnie – z pozycji sprawcy płynnie przechodzi do roli poszkodowanego, który domaga się zadośćuczynienia.
instagram.com/danielmartyniuk89;
Przypominamy: pijackie krzyki, awantura z gośćmi i interwencja policji
Żeby zrozumieć absurdalność całej sytuacji, warto przypomnieć, co dokładnie wydarzyło się podczas feralnej nocy sylwestrowej. To nie była zwykła sprzeczka. Jak donosił "Super Express", Daniel Martyniuk rozpętał w hotelu prawdziwe piekło. Jego zachowanie było skandaliczne i zagrażało innym gościom.
Wyzywał żonę od k**ew, a ta nie mogła powstrzymać płaczu. Potem zaczął zaczepiać gości pensjonatu. Jednemu z nich zabrał smyczek od skrzypiec i wymachiwał przed resztą gości. Gdy ktoś mu go zabrał, zaczął być agresywny. Choć było już późno w nocy, Daniel zaczął grać na ustawionym w hotelowym lobby pianinie, którego używanie było zakazane. Gdy jeden z gości zwrócił mu uwagę, wdał się w nim w szarpaninę. Obsługa wezwała policję. Służby przyjechały aż w kilkunastoosobowym składzie. Interwencja nie przyniosła jednak żadnego skutku. Daniel Martyniuk próbował chronić się znanym nazwiskiem ojca.
Ostatecznie awanturnik został wyprowadzony z hotelu w kajdankach. Wydawało się, że sprawa jest jednoznaczna, a winny całego zamieszania jest tylko jeden.
"Biznesmenie zasrany!" Co tak naprawdę rozwścieczyło syna Zenka?
Z najnowszych wypowiedzi wynika, że Daniel Martyniuk uważa się za ofiarę spisku. Jego zdaniem cała sytuacja z interwencją policji i obecnością mediów była ukartowaną akcją. Zamiast skruchy, celebryta awanturnik wylewa falę oskarżeń, próbując zrzucić winę na wszystkich dookoła – od policji, przez "ustawionych redaktorów", aż po innych gości hotelowych.
W Polsce takich imprez nie ma, bo policjanty zawijają w Sylwestra z pokoju hotelowego, a zasrane redaktorki ustawione przez frajerów czekają w krzakach aż panowie i panie zmuszeni będą musieli mnie wyprowadzić, bo nie mieli innego wyjścia, ale i honoru też nie. Tyle w temacie. Mądrzy skumają. Ja już nikogo się nie boję, na pewno nie Polaków.
Jego chaotyczna narracja, pełna obelg i teorii spiskowych, pokazuje, że młody Martyniuk żyje w alternatywnej rzeczywistości, w której to on jest ofiarą, a cały świat sprzysiągł się przeciwko niemu.
"Mądrzy skumają". Martyniuk w roli ofiary, internet pęka ze śmiechu
Trzeba przyznać, że logika, w której sprawca głośnej awantury wyprowadzany z hotelu w kajdankach przemienia się w ofiarę godną zadośćuczynienia, jest doprawdy rewolucyjna. Daniel Martyniuk, etatowy celebryta awanturnik i książkowy przykład tego, czym jest polskie nepo baby, po raz kolejny udowadnia, że granice absurdu można przesuwać w nieskończoność. Sam zainteresowany rzucił wyzwanie: "Mądrzy skumają". Cóż, obawiamy się, że w tej kwestii jesteśmy w mniejszości. Czekamy więc na pozew i dalsze akty tej komedii omyłek.